poniedziałek, 4 marca 2013

INSPIRATIONS: photos

 Jestem typem osoby która uwielbia patrzeć. Dosłownie. 90% mojego czasu gapię się na ludzi (i nie tylko). Gapię się na ludzi z którymi akurat rozmawiam, którzy przechodzą obok, których widzę przez okno... I dlatego uwielbiam oglądać filmy. Parę razy usłyszałam że to trywialne, pozbawione głębi, ale nie jeśli mam do wybory kino czy teatr, to zawsze wybiorę kino. Fascynuje mnie fakt, że niezależnie od tego w jaki sposób potoczy się życie aktora, odgrywającego daną rolę, w filmie na zawsze pozostanie taki sam. Nigdy się nie zestarzeje, nigdy nie umrze... A w teatrze nic nie zdarza się dwa razy, jak w życiu. Kino jest dla mnie oderwaniem od rzeczywistości. Kiedy po raz kolejny oglądam 'Dumę i uprzedzenie' czy 'Śniadanie u Tiffany'ego' jestem spokojna, bo znam zakończenie. Wiem że wszystko skończy się na 'I żyli długo i szczęśliwie...'. Chociaż w życiu 'happy endy' nie zdarzają się zbyt często.
 Oprócz tego jestem na zabój zakochana w zdjęciach. Mogę przeglądać je godzinami. Dziesiątki, setki zdjęć każdego dnia i nigdy nie mam dość. Zdjęcia mody ulicznej, sesje, zabawne i czasem lekko kontrowersyjne fotografie mojego ulubionego Terry'ego Richardson'a. Zdjęcia mają w sobie magię bo zatrzymują chwilę. Chwilę która już nigdy do nas nie wróci, ale zawsze możemy oglądać ją na fotografii.
Przygotowałam dla Was parę zdjęć, które ostatnio mnie zainspirowały.

















 Miał być post ze stylizacją, ale mój kabel do laptopa zmarł. Świeć Asusie nad jego przewodami :cccc

piątek, 22 lutego 2013

wearing white skirt, feel like a bird

 Dość spory zastój w postach. Myślałam że w ferie będę miała mnóstwo czasu na prowadzenie bloga, a tutaj niespodzianka! Próby do inauguracji festiwalu teatralnego, spotkania ze znajomymi i moje uzależnienie od oglądania 'Seksu w wielkim mieście' dały mi się we znaki. Ale wróciłam, z aż dwoma stylizacjami i dzisiaj pokażę pierwszą z nich.
 Powszechnie wiadomo że jestem ogromną fanką ekstrawagancji, ale jednocześnie nie gardzę starą, dobrą elegancją, najlepiej w pełnym klasy włoskim wydaniu. Dzisiejsza stylizacja dość długo chodziła mi po głowie, ale w pewnym sensie brakowało mi materiałów do jej realizacji. Od jakiegoś czasu marzyłam o czymkolwiek w pionowe paski. Jest to mój ulubiony trend na zbliżający się wielkimi krokami wiosenno-letni sezon trend, zaraz po metalicznym połysku i kolorze żółtym. I jakie było moje zaskoczenie kiedy kochana Gacek wyciągnęła kubraczek widoczny na poniższych zdjęciach i powiedziała że kupiła do w lumpeksie z myślą o mnie. Gdy tylko go przymierzyłam wiedziałam z czym go połączyć. Jednym z najmodniejszych połączeń w najbliższym czasie (o czym ja gadam, to połączenie jest ZAWSZE modne) jest połączenie czerni z bielą. Żeby uciec od banału wybrałam moją ukochaną "pierzastą" spódniczkę kupioną po przecenie w H&M i połączyłam ją z czarnym body w stylu retro (które tak naprawdę jest strojem kąpielowym, ale ciiii...). Wystarczyło dodać trochę pereł, czerwone platformy i pikowaną torebkę a'la Chanel i zestaw gotowy. Przyznam szczerze że raczej nie jest to stylizacja w której wyszłabym z przyjaciółmi na miasto w parne, letnie popołudnie bo nie przywykłam do biegania na 14cm obcasach, ale na urodziny do cioci czy zakończenie roku szkolnego? Czemu nie :)!
 Wy wolicie luźniejsze, bardziej 'casualowe' zestawienia, te szalone czy może preferujecie klasyczną elegancję? Ja ciągle szukam złotego środka który nie zmuszałby mnie do wyboru.










    "body" - sh, spódniczka - H&M, pasek - sh, żakiet - sh, korale - no name, buty - New Look

sobota, 2 lutego 2013

INSPIRATIONS - The Carrie Diaries

 Jak zapewne zdecydowana większość przedstawicielek płci pięknej jestem ogromną fanką seriali. 'Seks z wielkim mieście' należy do tych ulubionych, dlatego kiedy usłyszałam że postanowiono stworzyć jego prequel, byłam zachwycona. Okazało się, że serial jest ciekawy nie tylko ze względu na fabułę. Pomijając genialną ścieżkę dźwiękową, moją uwagę przyciągnęły głównie stroje! Nie sądziłam że oglądając serial mogę dostać taką dawkę inspiracji! Na zabój zakochałam się w paru stylizacjach młodziutkiej Carrie, ale moją faworytką w tej dziedzinie jest Larissa. Jeśli chodzi o modę jestem miłośniczką lat 80-tych. Poduszki na ramionach, ultra mini spódniczki, legginsy i oversize'owe koszulki - to moje ulubione trendy z tamtego okresu. Był to przede wszystkim czas przepychu, nadmiaru wzorów i kolorów, a nawet kiczu (który btw. w małych ilościach jest dobrą rzeczą, a przynajmniej dla mnie). Szkoda że zaraz po latach 80-tych, przyszły 90-te kiedy to na wybiegał królował minimalizm, za którym specjalnie nie przepadam. O! Więc tutaj również sprawdza się sinusoidalna koncepcja świata, o której ostatnio bez przerwy mówi moja polonistka. Jednak rozszerzenie do czegoś się w życiu przydaje! 

Stylizacja po prawej w 100% zawładnęła moim sercem i mam wrażenie że nie spocznę dopóki nie znajdę czegokolwiek w podobnym stylu. Czegoś co byłoby chociaż w jednej trzeciej tak idealne. Harmonijne i chaotyczne jednocześnie. Jak płyta Disintegration zespołu The Cure. 

Torebka to absolutny przebój i zastanawiam się czy nie nie udałoby mi się może przypadkiem wyczarować czegoś podobnego. Was również oczarowała czy wręcz przeciwnie? 
Nie mam pojęcia jakie są Wasze odczucia, ale na mnie ta sukienka wywarła ogromne wrażenie. Znowu odezwała się we mnie moja natura sroki. Zastanawia mnie jedynie jaka byłaby reakcja ludzi na ulicy, na widok takiej kreacji. Zapewne całkiem ciekawe doświadczenie :D

A Wy co myślicie o latach 80-tych? Kicz czy może okres wyzwolenia w kwestii mody? Wolicie szaleństwo czy minimalizm? Wydaje mi się że najważniejsze jest pozostanie sobą, niezależnie od sytuacji. Styl musi wyrażać osobowość. Co z tego że założymy sukienkę w cekiny jeśli nie będziemy w stanie wyjść w niej na ulicę? Z drugiej strony, takie ubrania mogą zwiększyć pewność siebie. Trzeba 'nosić się' w zgodzie ze sobą. Wtedy czujemy się najlepiej w swojej skórze.